wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 7



Oczami Leona:
Wstałem szybko. Spanikowałem. Przykryłem ją kocem i włożyłem bokserki. Tak nie powinno być. Nieraz wychodzi ze mnie jakiś potwór. On nie przestaje być dla nikogo zły. Chodziłem w lewo i w prawo. Myślałem co zrobić. Nie mogłem zadzwonić po karetkę.

Oczami Violetty:
Ból zaczął odpuszczać. Chyba wracałam do żywych. Jęknęłam. Podniosłam się i oparłam na łokciach. Byłam przykryta.
- Leon? - szepnęłam cicho.
Popatrzył na mnie przerażony.
- Idź do domu i nie wracaj tu nigdy więcej.
- Nie mam siły. Pozwól mi zostać do rana - powiedziałam błagalnie.
Opadłam na materac.
- Jakby coś się działo, śpię w salonie - powiedział i szybko wyszedł.
Pokiwałam głową. Kiedy wyszedł zaczęłam cicho płakać w poduszkę.

Oczami Leona:
To chore. Nie musiałem się zgadzać. Nie musiałem jej ulegać. Uderzyłem pięścią w stół, ale na tyle cicho, żeby się obudziła. Jestem dupkiem. Nigdy więcej nie wpuszczę jej do domu, nie. Przygotuję się na nową misję. Pokonam ją i będzie jak dawniej. Będzie dobrze.

Następnego dnia.

Oczami Violetty:
Wstałam skoro świt, ubrałam się i zeszłam do kuchni, gdzie już był Leon. Stał do mnie tyłem. Nucił coś, kiwał głową i chyba kończył robić śniadanie. Usiadłam przy stole i uśmiechnęłam się. Odwrócił się i podsunął mi talerz.
- Zjedz, potem cię odwiozę.
- Dzięki. - Ugryzłam kawałek tosta, ale nie mogłam go przełknąć. Było mi niedobrze jeszcze po wczorajszej nocy. Żułam go wolno. - Mogę o coś zapytać?
Wziął marynarkę z krzesła.
- Zależy o co.
Popatrzył na mnie dziwnie.
- Czemu taki jesteś? Czemu raz traktujesz mnie, jakbym coś znaczyła, a raz jak zwykłą zdzirę?
- A czy to ważne? Nie wpieprzaj się w moje życie, bo masz swoje.
- Ale od pewnego czasu jesteś jego częścią. - Popatrzyłam mu w oczy.
- To jest nasze ostatnie spotkanie w moim domu, więc od jutra już nie będę.
- Czyli nie ważne co czuję?
- Jestem człowiekiem bez serca. Wiesz o tym. Dla mnie nie ważne co czujesz ty czy ktokolwiek inny. Nikt nigdy nie dowie się czemu tak jest. Jeśli będzie próbował, to prędzej czy później go zabiję - warknął.
- To szykuj się na zabicie mnie - warknęłam.
Wstałam i poszłam do wyjścia.
Złapał mnie za ramiona i przez chwilę patrzył mi w oczy.
- Już nie mogę się doczekać - powiedział i poszedł wgłąb domu.
Wyszłam, trzaskając drzwiami.

Kilka godzi później.

Siedziałam w biurze i robiłam wszystko, żeby dowiedzieć się czegoś o Leonie. Znalazłam ciekawy artykuł o tym, że rodzice katowali go w dzieciństwie i zostali za to skazani na śmierć. On i Van wychowywali się u dziadków. To ciągle było za mało. Postanowiłam zadzwonić do Vanessy. Odebrała po chwili.
- Hej, masz chwilę? - przywitałam się.
- Zależy na co, kochana.
- Potrzebuję pomocy...hmm... opowiesz mi coś o swojej rodzinie?
- CO? - chyba wypluła coś co piła. - Nie mogę.
- Czeeeemu? Vanessa, proszę. To aż taka tajemnica?
- Tak...dla mnie. Dla mnie tak.
- Błagam. Tylko ty możesz mi pomóc. Wiesz, że nikomu nie powiem. Z resztą, należy mi się, bo wydałaś mnie bratu. Powiedziałaś mu, ze o nim rozmawiałyśmy.
- Musiałam mu wygarnąć, że źle cię traktuje. I nie mogę ci powiedzieć.
- Przyjaźnimy się! Nikomu nie powiem. Proszę.
- Nie rozumiesz? NIE MOGĘ. Chcę, ale nie mogę. Nie domyślasz się czemu?
Od razu wiedziałam.
- Czy ten dupek ci groził?
- Akt poufności.
- Trzymaj mnie, bo mu oczy wydrapię. Van, nie pisnę słówka, przysięgam!
- Mój kolega właśnie przyszedł. Kończę, pa-pa, kochana.
- Vanessa! - prawie krzyknęłam.
- Co mam ci powiedzieć?
- Cokolwiek.
- Bil nas. Jego najbardziej. Coś jeszcze? Chcesz wiedzieć jak cierpiał? - zapytała z wyrzutem.
- Nie, nie jestem taka. Dziękuję.
Rozłączyłam się zanim odpowiedziała.

Oczami Leona:
Zbierałam się na misję. Nie miałem za dużo pomysłów. Domyślałem się gdzie mogę szukać. Tylko tyle. Ale Violetta nie jest taka mądra jak myślałem, więc raczej wygram. Gdy dojechałem na miejsce skontaktowałem się z Federico i powiedziałem mu, że ma na nią uważać.
Na moje nieszczęście wpadliśmy na siebie.
- Dzień dobry, Leonie. - Złożyła ręce na piersi.
- Dzień dobry, Castillo. Byliśmy na ty w pracy? - spytałem z lekkim uśmiechem i odszedłem.
- A, wybacz, zapomniałam jaka z ciebie szuja - wymamrotała.
- Wzajemnie.
- Dzięki.
Wszedłem do jakiejś piwnicy i włączyłem podczerwień w okularach, żeby widzieć laser. Nie wiem czemu, ale się stresowałem. Będzie dobrze.
Po jakiejś godzinie znalazłem cenny obraz. Pomyślałem, że poczekam tu sobie na Castillo.
- Verdas - syknęła wchodząc.
Uśmiechnąłem się. Wygrałem.
- Mi też się podoba moje nazwisko.
- Oddaj. - Wyciągnęła rękę.
- Kochanie, spierdalaj.
- Nie żartuję - warknęła. - Oddaj puki ładnie proszę.
- Coś powiedziałem.
- Co? Nie pamiętam. A kojarzysz może Martinę i Jorge Verdasów? Coś ci to mówi? Podobno zostali skazani na śmierć? Dziwne, nie widziałam żadnych blizn.
Gdy usłyszałem ich imiona coś we mnie pękło. Nienawidzę tego. Wtedy zawsze robię się kruchy. Oddałem jej obraz.
- Weź i wmów mi, że wygrałaś - powiedziałem, odchodząc.
Stała chwilę w miejscu, a potem poszła za mną.
- Poczekaj - zawołała.
- Co chcesz?
- Przepraszam. Nie powinnam. Weź.
- Zostaw mnie w spokoju.
- Leon...
- Czego?
- Przepraszam.
- Daj sobie siana - powiedziałem i wsiadłem do swojego samochodu. Szybko odjechałem.

Oczami Violetty:
Wróciłam do domu. Ciągle próbowałam skontaktować się z Leonem, ale nie odbierał nawet z różnych numerów. W końcu postanowiłam zadzwonić do Federico. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Federico. Kto mówi? - odezwał się.
- Violetta. Kojarzysz może?
- Violetta? Violetta... A tak, ta dziw...em, kojarzę.
- Wiem co chciałeś powiedzieć. Ta dziwka, którą przeleciał twój szef. Tak, to ja.
- Co?
- Co, co?
- Powtórz.
- Wiem co chciałeś powiedzieć. Ta dziwka, którą przeleciał twój szef. Tak, to ja.
- Nie wierzę. On z tobą sypia?
- Nie powiedział ci? - przeraziłam się.
- Nieźle.
- Błagam, nie mów mu, bo będzie miał kolejny powód, żeby mnie zabić.
- No, jesteś pierwszą osobą, która aż tak go wkurwia. Szacun. To w czym mogę pomóc?
- Uznam to za komplement. Gdzie jest ten pajac?
- Eeeeeem, nie rozumiem. Nie ma go tu. Coś się stało?
- Nie odbiera telefonu. Powiedz mi, gdzie się pałęta. Mam interes, który nie może długo czekać - powiedziałam. Moje wyrzuty sumienia to bardzo ważny interes. Poza tym, chciałam go pocałować. Cały czas tylko o tym myślałam.
- Nie wiesz tego ode mnie. Jest w klubie Hot Style i pewnie właśnie idzie do łóżka z jakąś laską.
- Zabiję go - syknęłam. - Ok, dzięki. To cześć.
- Poczekaj.
- Tak?
- Dlaczego zabić?
- Skomplikowane - westchnęłam. - To długa historia i pewnie ci kiedyś opowie. Nie mówię dosłownie, spoko. Jutro wróci do biura cały i zdrowy. Najwyżej z kacem. Pozdrów Lu, cześć.
- Jasne. - Rozłączył się.
Od razu pojechałam do klubu i zaczęłam wypatrywać Leona. Siedział przy barze, gadał z jakąś suką i wychylał jeden kieliszek za drugim.

Oczami Leona:
Od razu po misji pojechałem uchlać się do niepamięci. Kiedy już miałem wracać do domu usłyszałem jakieś krzyki ze sceny. Ktoś mnie wołał. Po nazwisku. Odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynę, ale nie pamiętałem kim jest. Znałem ją, na pewno.
- Leon, skarbie! - zawołała słodkim głosem. - Chodź tu do mnie.
Zaśmiałem się i podszedłem ze sceny. Ta laska cholernie mi się podobała. Zeskoczyła ze sceny i pocałowała mnie. Złapałem ją, żeby się nie przewróciła i oddałem pocałunek.
- Zabieram cię do domu - powiedziała. - Jesteś spity.
Zaśmiałem się i pocałowałem jej szyję.
- Baaardzooo.
Poszliśmy do wyjścia, a potem do samochodu. Stanęliśmy pod drzwiami. Dom był ogromny.
- Nie mam klucza, otwórz - powiedziała.
- Ja tu mieszkam? - zapytałem.
- Tak, mój drogi. Klucze masz w marynarce.
Sięgnąłem po nie i otworzyłem drzwi. Zamknęła je za nami.
- Wiesz na co teraz mam ochotę? - zapytała.
- Nie wiem, ale chcę się dowiedzieć.
Pociągnęła mnie do jakiegoś pokoju i popchnęła na łóżko. Rozpinałem sobie koszulę, a ona zdjęła sukienkę.
- Myślę, że się znamy - powiedziałem.
- Bardzo dobrze się znamy.
- Kim jesteś?
- A...dowiesz się w swoim czasie - uśmiechnęła się. - Przypomnisz sobie.
Pokiwałem głową i zrzuciłem koszulę. Zsunęła moje spodnie i opadła na mnie.
Pocałowałem jej szyję i zrobiłem na niej kilka malinek.

Oczami Violetty:
Westchnęłam. Był pijany. Ale przynajmniej był blisko. Pocałowałam go namiętnie. Pozbył się mojej bielizny i zaczął przesuwać rękę po moim ciele w dół. Uśmiechnęłam się. Dzisiaj to ja miałam władzę. Wzięłam jego ręce do góry i przypięłam je.
- Jest ktoś, kogo kochasz? - szepnęłam mu do ucha.
- To nie fair - mruknął i poruszył rękami.
- Nawet nie wiesz jak bardzo fair - musnęłam jego policzek.
Jeśli myślisz, że ja się dla ciebie nie nadaję, Verdas, to się przekonajmy - pomyślałam.
Poruszył mocniej kajdankami.
- Suka.
- Oh, no co ty - zaśmiałam się. - Jeśli nie chcesz spędzić nocy na moich zasadach, mogę sobie iść.
- Nie.
- No widzisz, można się dogadać.
Zaczęłam wolno ściągać jego bokserki i całowałam jego brzuch. Potem delikatnie nas złączyłam. Chciałam go rozdrażnić.
- Proszę - jęknął i uniósł biodra.
- Chcesz mnie? - spytałam, oblizując wargi.
- Mój przyjaciel chce - powiedział, a ja wywróciłam oczami.
- A ty? Czego ty pragniesz? - Pochyliłam się nad nim i patrzyłam mu w oczy.
- Chcę coś pamiętać.
- Zła odpowiedź. - Zeszłam z niego. - Obiecasz mi coś?
Wzięłam z torebki telefon i włączyłam dyktafon.
- Zależy co.
- Obiecaj, bo sobie pójdę.
- Obiecuję - powiedział szybko, bez wahania.
- Super. Właśnie obiecałeś mi, że opowiesz mi o swojej przeszłości. Dziękuję. - Wyłączyłam telefon. - Ale rano, bo teraz mamy coś do zrobienia.
Podeszłam do niego i pocałowałam namiętnie, dodając język.
Przywarłam do niego ciałem i zaczęłam się o niego ocierać.
- Proszę cię - szepnął.
- O co, skarbie?
-----
Hej :)
Mamy rozdział :)
Wreszcie :)
Podoba się Wam? :)

poniedziałek, 7 marca 2016

POST ORGANIZACYJNY


Hej, tu ja.
Chciałam przeprosić, że nie było rozdziałów, miałam małe zamieszanie w życiu i tak jakoś wyszło, że znikłam.
Przepraszam.
Obiecuję, że skontaktuję się z Klaudią i rozdział będzie niedługo.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział 6



Oczami Violetty
Obudziłam się, a Leona już nie było. Przetarłam oczy, ziewnęłam. Wstałam i ubrałam się we wczorajsze ubrania. Poszłam do kuchni. Verdas stał przy blacie i robił sobie kawę.
- W grzywce bardziej ci do twarzy - powiedziałam.
- Spadaj - wymamrotał, odwracając się.
Uśmiechnęłam się i oparłam o blat.
- Jak się spało? - zapytałam.
- Nawet nawet... Jedz - wskazał na talerz na stole.
- O jak miło, zrobiłeś śniadanie.
- W końcu trzeba jeść.
- Dziękuję - lekko musnęłam jego policzek.
- Nie ma za co. Tylko postaraj się szybko, mam spotkanie.
- Dobrze, dobrze, już...
Zostawił wszystko i poszedł chyba się uczesać. Zaczęłam jeść. Było bardzo smaczne. Cholera, czy on we wszystkim musi być idealny?
Uśmiechnął się lekko, kiedy wrócił. Usiadł na przeciw mnie i kończył kawę.
Uśmiechnęłam się do niego.
- No dobra, mamy 20 minut - odstawił pusty kubek.
Odstawiłam talerz do zlewu. Popatrzyłam na niego i nieświadomie przygryzłam wargę, był cholernie pociągający.
- Nie przyglądaj mi się tak - powiedział, poprawiając garnitur, a ja się lekko zarumieniłam. Zabrzęczał jego telefon, więc popatrzył na ekran. - Oj Vanessa - mruknął pod nosem chyba poirytowany. - Dobra widzimy się wieczorem - powiedział i odwrócił się.
- A jeżeli nie przyjdę?
- Proste. Tak jak obiecałem, Diego pożegna się z życiem.
Pokiwałam głową, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Będziesz teraz płakać? - westchnął.
- Nie jestem człowiekiem bez uczuć jak ty - fuknęłam.
- Nie wiem o co ci znów chodzi. Umawialiśmy się na to.
- Chodzi mi TYLKO o to, że z niczym się nie liczysz. Traktujesz mnie jak dziwkę, Leon.
- Nie prawda. Wiem jak traktuje ciebie a, jak je. Poza tym, zgodziłaś się, Wczoraj sama wskoczyłaś mi do łózka - powiedział opanowanym tonem.
- Tylko dlatego, że coś do ciebie czuję, ale przecież ty tego nie rozumiesz....
Wzruszył ramionami.
- Nienawidzę cię - syknęłam mu w twarz.
Nagle pocałował mnie tak jakoś... namiętnie. Oddałam pocałunek przymykając oczy. Naprawdę go nie rozumiem.
- Ja wiem Violu, już mi to mówiłaś - popatrzył na mnie. - Już chodź, Vanessa na mnie czeka.
- Vanessa - szepnęłam. Zapomniałam, że dziś się umówiłyśmy. Musiałam udawać przed Leonem, że jej nie znam. - Jaka Vanessa?
- Moja siostra, modelka, pewnie znasz.
- To twoja siostra? Myślałam, że to tylko zbieżność nazwisk...
- Siostra - powtórzył.
- Pozdrów ją ode mnie, dobrze się znamy - uśmiechnęłam się. - Podwieziesz mnie do centrum? To chyba po drodze na lotnisko.
- Tak, jasne - przytaknął. Wziął do ręki telefon po czym wyszliśmy.
Leon wysadził mnie tam, gdzie prosiłam. Poszłam do jednego z butików i kupiłam nową sukienkę, w którą od razu się przebrałam. Poszłam do kafejki, gdzie czekałam na Van.

środa, 14 października 2015

Wybaczcie

Muzyka

Przepraszam was ze tyle nie ma rozdziału. To nie zależy tylko ode mnie nie mam kontaktu do współlokatorki jak się odezwie to kolejny rozdział będzie.  Jeśli komuś się nudzi to zapraszam na moje opowiadanie na asku :* http://ask.fm/opowiadaniaoleonettcie/answer/129185304152  tam również pojawi się konkurs do wygrania chyba będzie książka Lodo :*
Mam nadzieje ze do niedługo. 

wtorek, 22 września 2015

Rozdział 5



Oczami Violetty
Trafiłam chyba do sypialni. Usiadłam na łóżko i zaczęłam się rozbierać. Zostałam w samych koronkowych majteczkach. Usiadłam na łóżku z powrotem i rozejrzałam się, czekałam na Leona. Miałam ochotę walnąć go w twarz, za to, że tak mnie szantażuje, ale... ale chyba mi się to podobało. Mogłam być blisko.

Oczami Leona:
Wróciłem do pokoju z paroma dodatkami: 2 kieliszkami do wina, przepaską i kostkami lodu wszystko położyłem na szafkę.
 - Chyba byłaś spragniona prawda? - Powiedziałem podchodząc do niej i zakładając jej przepaskę po czym ręką zjechałem na jej myszkę.
- Tak - szepnęła.
Pokiwałem glową i uderzyłem ja delikatnie, po czym przerwałem jej majteczki.

Oczami Violetty
Jęknęłam, zabolało trochę. Nie mogłam nic zobaczyć, to mnie męczyło. Verdas położył mnie na łóżku i przypiął kajdankami. Przygryzłam wargę, jednocześnie podniecona i trochę wystraszona.
- Pić mi się chce.
- Wiem przecież. - powiedzia i rozpiął swoją koszule, po czym zrzucił ją na podłogę.
- To zrobisz coś z tym?
- Zrobię - powiedział i nalał sobie do buzi wina po czym przelał przez pocałunek do mojej buzi.
Przełknęłam wszystko i przygryzłam lekko wargę.
Uśmiechał się i wziął kostkę lodu wstając.
Zagryzłam wargę, jeździł zimną kostką lodu po moim brzuchu, a to przyprawiało mnie o dreszcze. Westchnęłam cicho, bardzo chciałabym móc go teraz widzieć, ale nie mogłam przez tę głupią opaskę.
Po chwili zaczął zlizywać ze mnie wodę. Przeszły mnie dreszcze. Jęknęłam cicho. Czasami tak ciężko jest mi zrozumieć co myśli i dlaczego...

Oczami Leona:
Widząc dreszcze na jej ciele uśmiechnąłem się do siebie lubię widzieć jak po kogoś ciele przechodzą ciarki z mojego powodu. Wrzuciłem kostkę do jej pępka i uderzyłem jej jędrne pośladki.

Oczami Violetty:
Spięłam lekko mięśnie. Nie spodziewałam się tego, wystraszyłam się trochę. Nieco zabolało, a w moich oczach pojawiły się łzy. Nie chciałam żeby je widział, ale miałam przepaskę, więc nie mógł.
Po chwili poczułam że odszedł ode mnie, ale ciągle był w pokoju.

Oczami Leona:
Patrząc na nią co i raz oparłem się o drzwi i zobaczyłem jej łzy spływające  po policzkach 
- Dobra koniec.
- Odepniesz mnie? - szepnęła
- Tak odepnę i pójdziesz do domu. - Powiedziałem
- J-ja...sama? Nie chcę...- szepnęła. - Boję się. Leon, nie mogę zostać u Ciebie? Diego mnie zabije..
- Możesz - rozpiąłem ją. 
- L-Leon - szepnęła cicho na ucho - nie kończ jeszcze, proszę...
 - Ale ty płaczesz. - Powiedziałem ze skruchą

poniedziałek, 14 września 2015

Rozdział 4

Oczami Violetty
Wybiła godzina 20, kiedy stałam pod drzwiami domu Leona. Byłam ubrana w czarną sukienkę na ramiączkach, kończącą się tuż nad kolanem. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż mi otworzy. Bałam się trochę, ale chciałam mieć już to za sobą.

Oczami Leona
Cieszyłem się, że jest punktualna. Podszedłem do drzwi i uśmiechnąłem się patrząc na nią.
- Piękna sukienka.
- Dziękuję - odpowiedziała obojętnie.
- Wejdź.
Weszła do środka i rozejrzała się.
- Nawet ładnie tu - powiedziała.
- Twoim zdaniem to dziwne? - spytałem unosząc brew.
- Nie, ani trochę - odparła. - Właściwie, to nawet podobnie to sobie wyobrażałam.
Uśmiechnąłem się lekko i złapałem ją za rękę.
- Gdzie mnie prowadzisz? - zapytała cicho.
- Do sypialni.
- Daj mi się najpierw upić, nie chcę być trzeźwa - powiedziała stanowczo.
- Jak będę chciał, okej.
- Nie denerwuj mnie. Nie chcę mieć z tobą do czynienia z pełną świadomością - syknęła.
- Wiem, że tego chcesz.
- Nie, i pozwól mi się napić, potem będę miała jak to wyjaśnić... - urwała.
- A ja wolę, żebyś nie piła, bo jesteś niepełnoletnia.
- Na seks też ponoć jestem za młoda - warknęła. - Zaraz chyba wyjdę. Przecież nic mnie tu nie trzyma.
- To będzie po Diego.
- Co? - przestraszyła się trochę.
- To co słyszysz.
Patrzyła na mnie niepewnie.
- No co? - zapytałem. - Pokazać ci coś? - pokiwała głową. - Chodź - powiedziałem i zaprowadziłem ją do jednego pokoju gdzie miałem kamery.
- L-Leon - zająkała się. - C-co to?
- To Diego, widzisz?
- Widzę, ale...co ty chcesz zrobić?
- On jest w tym domu - zapadła chwila ciszy. - Więc co o tym myślisz?
- Proszę, wypuść go - szepnęła i zagryzła lekko wargę.
- Coś za coś, mówiłem ci.
- Ale ja nie chcę - powiedziała cicho.
- Chcesz, a jeśli nie, to go zabiję.
- Nie możesz tego zrobić, nie mojemu bratu! - krzyknęła i zakryła usta ręką.
- Komu? - spytałem zdziwiony.
- Bratu - powtórzyła bardzo cicho i zaczęła płakać.
- Nie płacz, tylko zrób to.

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 3



Oczami Violetty
Verdas zdjął ze mnie bluzkę i legginsy. Sam też został w samych bokserkach. Wyglądał cholernie pociągająco.
- A co ty na mały zakład? - mruknęłam.
- Zależy jaki...
- Może kto pierwszy dojdzie, przegrywa? - zaproponowałam.
- A jeśli wygram? -  zapytał.
- Wymyślisz coś - powiedziałam obojętnie.
- Niech będzie, tylko wiedz, że wygram.
- Zobaczymy.
Uśmiechnął się i zdjął bokserki. Zagryzłam lekko wargę i przełknęłam ślinę. Byłam trochę zdenerwowana ale też niecierpliwa. Leon podniósł mnie i pocałował brutalnie. Popatrzyłam mu w oczy.
- Na podłodze? - spytałam cicho.
- Wiesz, mi by bardziej pasowało przy ścianie - powiedział zadziornie. - Ale jak tobie pasuje.
- Może być - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
Postawił mnie i odpiął mi stanik.
- Jakieś jeszcze zasady chcesz dodać do tego naszego zakładu? - spytałam.
- Możesz pocałować mnie trzy razy, tak jak ja ciebie, jasne? - powiedział z satysfakcją.
- Jasne - pokiwałam głową. - Kiedy wbiję ci paznokcie w plecy, to też tak jakbym przegrała - dodałam jeszcze.
- No i chcę poczuć jak się wylewasz - puścił do mnie oczko i przybił do ściany.
Patrzyłam mu chwilę w oczy. Verdas owinął sobie moje włosy wokół ręki i wszedł we mnie mocno. Przygryzłam wargę, syknęłam cicho z bólu i odwróciłam wzrok.

Oczami Leona:
Zdziwiłem się,  poczułem coś takiego... Cholera, ona jest dziewicą, nie spała z Diego...Zrobiłem to mocno, a po jej udach poleciała krew. Brawo Leon, jak zwykle. Ująłem jej policzki w dłonie.
- Boli? - spytałem zmieszany.